...:::D.RAMIREZ-OFFICIAL STAGE:::...
Menu
      »Link
      »Link
      »Link
      »Link
      »Link
      »Link
      »Link
      »Link



 

 

Tytul...

D. Ramirez, uznany dj i producent rodem z Sheffield.

 

 Do fanów jego produkcji należą Pete Tong, Steve Lawler, Tom Stephan, Lee Coombs i Meat Katie. Sympatycy mocnego, energetycznego brzmienia spod znaku tribal i progressive znają go chociażby z albumu „Global Underground – Moscow” duetu Deep Dish czy katalogów wytwórni Duty Free, Choo Choo, Illustrious,  Fluential, Kingsize i Junior. To dzięki jego remiksom nowego wymiaru nabrały nagrania m.in. Peace Division, Kidstuff, Maxa Linena, Meat Katiego czy Steve’a Angelo.


D.Ramirez

Dean Marriott aka D.Ramirez jest Brytyjczykiem, choć wiele źródeł podaje, że pochodzi z Kuby. Wraz z Barrym Gilbeyem tworzą producencki duet Fingerfest Inc., odpowiedzialny m.in. za kultowy już niemal numer, „Auto Porno” i ostatni, niemniej popularny, „Chemical Whore”. Dean produkuje również solo i z równie dobrym skutkiem. Jego „Freaque On” wydany dla własnej wytwórni, Slave Recordings, stał się prawdziwym przebojem parkietów.

Sound Revolt: Wiesz, że „Chemical Whore” można zamówić w postaci dzwonka do swojej komórki? Czy to znaczy, że Twoja muzyka stała się w końcu popularna?
D.Ramirez: Jeśli mówiąc popularna, myślisz komercyjna, to zdecydowanie nie. Jeżeli masz na myśli fakt, że Fingerfest Inc. może sprzedawać dzwonki, to z pewnością tak, musimy być popularni. Musiałbym wiedzieć ile tych dzwonków się sprzedało, żeby dobrze odpowiedzieć na to pytanie.
 

Sound Revolt: Ten numer można uznać za długo oczekiwanego następcę „Auto Porno”. Wygląda na to, że połączenie Marriotta i Gilbey’a jest gwarancją sukcesu w produkcji. Dlaczego nie robicie razem więcej kawałków?
D.Ramirez: Ja i Barry Gilbey jesteśmy przede wszystkim dobrymi przyjaciółmi i z tego wzięła się nasza współpraca, ale zdajemy sobie również sprawę z tego, że razem dobrze produkujemy. „Auto Porno” był naszym pierwszym utworem i żaden z nas nie pomyślałby wtedy, że będzie tak wielki, jakim się stał. Byliśmy tylko parą kumpli, która miała niezły ubaw z robienia zawieruchy w studio. Wydaje mi się, że nie bierzemy tego zbyt poważnie i zbieramy się wtedy, gdy obaj tego potrzebujemy. Gdybyśmy mieli pracować razem częściej, i być może z konieczności, to nie byłoby to tak spontaniczne. Poza tym jesteśmy obaj bardzo zajęci pracując na siebie, dla swoich wytwórni, więc brak czasu też jest tutaj ważnym czynnikiem.
 

Sound Revolt: Zostawmy na chwilę Twoje ciemne i ciężkie numery. Podobno najnowszy, „Freaque On”, bije rekordy popularności na europejskich parkietach?
D.Ramirez: „Freaque On” jest czwartym singlem, który nagrałem pod aliasem D.Ramirez i w zasadzie krąży po klubach od roku. Zdecydowałem się zaprzęgnąć do pracy nad remiksem Seamusa Haji’ego, żeby singel miał szansę spodobać się szerszej publiczności i myślę, że dzięki temu mi się to udało. Na przykład Włochy przepadają za remiksem Seamusa Haji’ego, za to w Hiszpanii wolą moje. Myślę, że w różnych krajach przyjęły się różne odmiany muzyki house, a że na singlu jest remiks, który zadowala każdego, to numer stał się popularny niemal na całym świecie.
 

Sound Revolt: Mówimy o dość melodyjnym i skocznym numerze, nieco podobnym do „Bounce Your DJ”. Czy to znaczy, że rozwijasz się w dwóch kierunkach równocześnie?
D.Ramirez: Tak, ja rzeczywiście chcę, żeby tak było. Z jednej strony potrafię robić mroczne numery, a z drugiej, house’owe i dużo lżejsze. Siedzę w zasadzie we wszystkich odmianach muzyki house i muszę powiedzieć, że kocham tą muzykę. Lubię nawet te hard house’owe produkcje! Myślę, że dzięki temu, że pozostaję pod wpływem różnych stylów sprawia, że trochę eksperymentuję, zamiast tkwić przy jednym gatunku. No i bardzo szybko bym się znudził grając ciągle tą samą ciemną muzykę... Byłbyś zaskoczony, gdybym Ci powiedział od czego zaczynałem.
 

Sound Revolt: Niech zgadnę... A przy okazji, nie sądzisz, że za dużo w tym wpływów disco?
D.Ramirez: Nie sądzę, żeby we „Freaque On” było zbyt dużo disco. W zasadzie wydaje mi się, że jest za mało wpływów disco w muzyce house, przez co staje się ona coraz bardziej surowa i nudna. Progressive house już ze względu na swą naturę może być nudny i bezduszny. Ja zamierzam tchnąć trochę duszy w tę muzykę, nadać jej bardziej organiczne brzmienie. Szybko się nudzę, kiedy w numerze nie ma wokalu, albo gdy całą noc grają to samo.
 

Sound Revolt: Wydałeś dwa single z wersją oryginalną i dwoma remiksami „Freaque On” dla własnej wytwórni, Slave Recordings. Dlaczego założyłeś wytwórnię płytową?
D.Ramirez: Miałem już kiedyś wytwórnię, nazywała się Vudu. Prowadziłem ją z niegdysiejszym partnerem. Poróżniliśmy się okrutnie i skończyło się na tym, że musiałem założyć nową firmę, Slave. On za to wystartował z wytwórnią Nuvu (ha, ha). Życzyłem mu dużo szczęścia, choć zaznaczałem, że nie mam nic wspólnego z tym przedsięwzięciem. Doszedłem do wniosku, że muszę mieć własną wytwórnię, żeby mieć swobodę tworzenia. Jest naprawdę trudno robić coś dla innych, bo oni nie do końca rozumieją twój zamysł, i w końcu zaczynasz gonić swój własny ogon. Jeśli masz swoją wytwórnię, możesz robić, co tylko zechcesz.
 

Sound Revolt: Jakie gatunki będzie wydawać Slave i kim jest Bobby Lorenz?
D.Ramirez: Slave będzie wydawać głównie twisted house z tribalową nutką. Czasami mogę znaleźć kogoś, kto zrobi dla mnie funkowy remiks, ale głównie chcę promować cięższe brzmienia. Bobby Lorenz jest nowym nabytkiem Slave. Poznałem go, kiedy grałem w Hiszpanii. Dał mi wtedy płytę ze swoim nagraniem, o którym później prawie zapomniałem. Ostatecznie zagrałem gdzieś ten jego numer i rozwalił mnie swoją mocą! Od tamtego czasu zrobił jeszcze dwa kawałki, które też wyjdą na Slave. Oba różne od pierwowzoru, ale jednocześnie oba zachwycają. Bobby to wielki talent, na który trzeba zwrócić uwagę w 2004 roku.
 

Sound Revolt: Jesteś DJem już od ponad 10 lat. Czy ciągle z przyjemnością zarywasz noce, czy może po swoim secie wracasz do pokoju w hotelu?
D.Ramirez: Uwielbiam imprezy - niektórzy powiedzą pewnie, że aż za bardzo - właśnie dlatego zacząłem DJować. Miłość dla clubbingu przerodziła się w karierę.
 

Sound Revolt: Grałeś kiedyś w swoich rodzinnych stronach, na Kubie?
D.Ramirez: Tutaj muszę opowiedzieć dość śmieszną historię. Kiedy zacząłem nagrywać jako D.Ramirez, starałem się przekonać rzecznika prasowego jednej z wytwórni, że pochodzę właśnie z Kuby, a nie z szarego i nudnego Sheffield. Od tego momentu już nie było odwrotu. W każdym razie lubię jeździć na Kubę. To szalenie interesujące miejsce!
 

Sound Revolt: Przyjeżdżasz do Polski 28 lutego. Jaką muzykę zaprezentujesz tutejszej publiczności?
D.Ramirez: Spodziewaj się wszystkiego. Trochę breaków, trochę techno, trochę własnych produkcji, ale przede wszystkim dużo prawdziwie ostrej, wykręconej i seksownej muzyki house! Bądźcie gotowi!

 

Template & Design by Sliffka